Przedstawiamy dwie relacje z pamiętnego wyjazdu Stomilowców do Zabrza. To wszystko działo się wiosną 2002 roku.

Nas 53 osoby, skład jest mieszany. Do Zabrza udaje nam się dojechać bocznymi drogami bez obstawy. Wysiadamy z autokaru w okolicach centrum, pada pomysł obcinki PKP i szukanie FC Górnika, niestety cisza. Ruszamy więc pod stadion. Mijaliśmy ze 2-3 patrole ale albo odwracali głowy udając, że nie widzą albo byli przekonani że jesteśmy z Górnika i nawet nie podbijali. Niedaleko stadionu przegoniliśmy kilku turystów którzy biegiem udali się z alarmem w stronę stadionu. W trakcje rozpoczęcia meczu wpadamy bezpośrednio w rejon stadionu, na rogu stoi jakaś grupka którą szturmujemy już oficjalnie z okrzykiem Stomil Olsztyn Fani Chuligani! Ci dziwnie długo wytrzymują (potem oceniliśmy, że to była podpucha). Wpadamy już w główną ulicę z kasami Górnika, a tam spora grupka kibiców i chuliganów, w łapach mają breszki i inne wynalazki. Ulica zajęta! Zarówno Górnik jak i my lecimy na siebie, my byliśmy bez sprzętu!! Na 30 metrze grad kamulców i brech, Żabole się „wysprzetowili” i dochodzi do krótkiego pierwszego starcia gdzie przeganiamy ich i obijamy kilku ich własnymi brechami. Chwila spokoju, zbierają się znów i ponownie to samo, szybkie kolejne starcie i nasza wygrana… tym razem nie chcemy żeby znów się zebrali i szturmujemy dalej. Dochodzi do dziwnych gadek i okrzyków Górnika, że już basta, że psy i że ogólnie dobra walka i jak coś to oni bardzo chcą rewanżu po meczu. Cała awantura trwała już dłuższą chwilę i nie mogła być nie zauważona przez trybuny jak i „wąsów”. W tym czasie leciała już cała chmara Górnika ze stadionu, młyn się wyludnił! Zamieszanie u nas spore w tym czasie, szyk rozciągnięty i niestety musimy się już wycofać o jakieś dobre metry ale jak się nie zna rejonu hehe… to gdzie zawijać. Znów stajemy bandą w szeregu a ulica już cała zawalona posiłkami Górnika ze stadionu. Dalej potoczyło się wszystko błyskawicznie i… niebiesko, wjazd psów z każdej strony + armatka. Brak możliwości na cokolwiek więcej, Górnik próbował podjazdu ale ilość mundurowych w uliczce była nie do przejścia. Nie wątpliwie awantura kozak, rozkręcona 500 kilometrów od domu, zwycięstwo Stomilowców, to się długo wspomina. Powrót już bez przygód.

– – –

53 kibiców Stomilu dojechało autokarem do Zabrza. Podróż minęła spokojnie i bez przygód. W Zabrzu olsztynianie meldują się ponad pół godziny przed meczem. Wolny czas wykorzystany został na zwiedzanie miasta. Stomilowcy spenetrowali między innymi okolice miejscowego dworca. W okolice stadionu fani OKS-u docierają tuż przed meczem. Pod kasami stoi sporo miejscowych (uzbrojonych). Stomilowcy bez dłuższego namysłu atakują dużą (ponad 100 osobową grupę) hanysów. Ci po wyrzuceniu sprzętu ewakuują się. W bójce nieźle ucierpiało kilku Żaboli. Potem zabrzanie wzywają duże posiłki ze swojego stadionu, olsztynian przejmują psy i Stomil wchodzi na stadion. Na sektorze dla przyjezdnych 4 flagi – „OKS” , „Stomil Olsztyn – Pojezierze”, „FC Ostróda” , „FC Dobre Miasto”. Doping ze strony Stomilu dość dobry, choć nieregularny. Górnika w młynie około 300 osób, choć często piłkarzy gospodarzy dopingował prawie cały stadion. Żabole wywieszają zabraną w Olsztynie 2 lata temu flagę „Stomil Ponad Wszystko”, którą w drugiej połowie porwali. Dopiero teraz postanowili ją zniszczyć, chociaż już wiele razy pokazywali ją na meczach. Mecz w wykonaniu naszych piłkarzy żenujący i niestety wysoka porażka.

g2