Eliminacje do Euro w Niemczech zmierzają ku końcowi. „Wylosowało się trudne”, więc ostatni wyjazd za kadrą wypadł na Wyspy Owcze.

Daleko, piździ i wieje, ale jechać wypada. Gwiazdeczki z Robercikiem na czele postanowili pierdolić wszystko w czapkę i po porażce z przemytnikami z Mołdawii i Gangiem Albanii kwalifikacja na turniej u Szwabów mocno się skomplikowała. Na miejsce docieramy z różnych stron. Część leci przez Kopenhagę, część przez Edynburg, ale ostatecznie wszyscy docieramy zgodnie z planem w poniedziałek. Nasza wesoła wycieczka to 8 Stomilowców, 2 Wiślaków z Płocka i jeden reprezentant częstochowskiego Rakowa.

Po zakupach na strefie bezcłowej meldujemy się w wynajętym noclegu i rozpoczynamy integrację. Pogoda na Wyspach Owczych jest dość kapryśna i przez większość wycieczki towarzyszył nam deszcz. Staramy się do maksimum wykorzystać czas spędzony tam i podróżujemy gdzie się tylko da. Udaje nam się odwiedzić stadion mistrza Wysp – Klaksvik, gdzie trochę kopiemy się po czołach wykorzystując leżące na murawie piłki, robimy sobie pamiątkowe fotki z flagami i odwiedzamy pobliski browar, robiąc małe zapasy. Jak wspomniałem, wtorek i środę spędzamy na eksploracji terenu i podziwianiu widoków. Towarzyszy nam słońce, deszcz, śnieg i wiatr, który potrafi wyłamać drzwi w samochodzie. Dokładnie, drzwi wyłamane przez wiatr i jesteśmy 500 euro w plecy. Okazuje się, że pod wynajętym domem mamy jeden z ośmiu sklepów monopolowych, pogoda butelkowa, więc kolejny raz uzupełniamy tam zapasy i każdego wieczoru integrujemy się prowadząc głośny doping w asyście bębna :). Bęben wpadł w nasze ręce w wyjątkowych okolicznościach już na Wyspach Owczych, możecie się oczywiście domyślić w którym momencie 🙂

W środę postanowiliśmy przywitać naszych Orłów na lotnisku, okazało się, że nie jedyni wpadliśmy na ten pomysł i piłkarze wraz z leśnymi dziadami z PZPN, dostają parę chujów od chłopaków z Górala Żywiec.

W dniu meczowym okazuje się, że pogoda spierdoliła się bardziej, niż wcześniej i cały dzień leje. W związku z tym odpuszczamy zwiedzanie stolicy i udajemy się prosto na stadion. Tam melduje się również sporo ekip w kilkuosobowych delegacjach. Mecz jaki był, każdy widział. Szacunek dla chłopaka z Kotwicy, który postanowił ogarnąć ten pierdolnik i prowadzić doping. Po meczu gwiazdeczki nawet nie podziękowały swoim rodakom za przyjazd na ten koniec świata i spierdolili do szatni.

Nasza wycieczka kończy się w piątek, na lotnisku rozdzielamy się wybierając swoje loty. Jak okazuje się, poza nami w samolocie zameldowało się sporo dziennikarzy, kilku innych kiboli oraz… zjebany Spotters, ciekawe kto płaci mu za takie wycieczki.

Podsumowując – wspaniała to była wyprawa, pojechaliśmy tam, żebyście Wy już więcej nie musieli.

STOMIL OLSZTYN POLSKA!

Glebson Stomil Travel

Relacja z meczu Wyspy Owcze - Polska