Dlaczego kibice Stomilu Olsztyn nie lubią Pawła Piceluka? Przypominamy tekst z lipca 2013 roku opublikowany na stomil.olsztyn.pl:

„Nie chcieliśmy nigdy poruszać tego tematu, bo w sumie nie warto, sprawy jednak potoczyły się za daleko i trzeba to wszystkim wyjaśnić. Jedno jest tylko pewne – kibice nie chcą, aby w Stomilu dalej grał Paweł Piceluk!

Sprawa zaczyna się niewinnie. Pewnego pięknego dnia nasz redakcyjny kolega dzwoni do Piceluka z prośbą o pomeczową wypowiedź, ten jednak odmawia i mówi, że NASZA strona – stomil.olsztyn.pl – robi na niego nagonkę. Rzekomo mieliśmy pisać, że jest jakimś marnym piłkarzyną bez umiejętności, osiągnięć, zasług i oleju w głowie. Oczywiście to wszystko bzdury i pomówienia w naszym kierunku – może coś wspomnieliśmy, że gra słabo, ale to nie powód do fochów, w końcu to dorosły facet. My sprawę olaliśmy, bo stwierdziliśmy, że nie warto brnąć dalej, bo niby po co? Nie będziemy na siłę nikomu robili darmowej promocji w naszym serwisie.

Zawodnik dalej grał, zawodził, spisywał się naprawdę źle. W Internecie kibice w dobitny sposób pisali co myślą o jego umiejętnościach i formie. A, że Piceluk „nigdy nie czytam komentarzy na swój temat”, o nawet na szybkości udało się stworzyć jego prześmiewczy pseudonim, Internet przegląda w każdej wolnej chwili, stomil.olsztyn.pl ma ustawiony jako stronę główną, czytał komentarze i wrzał.

Aż w końcu przyszedł 8 czerwca, Grudziądz, godzina około 18:40. Piceluk potyka się w polu karnym o własne nogi, z sektora kibiców Stomilu leci – „wstawaj! graj dalej!”, zawodnik wstaje i pokazuje w kierunku WŁASNYCH KIBICÓW środkowy palec, kibice wrzą, a ten swój nieodpowiedzialny, hańbiący jego osobę czyn powtarza po raz drugi! Po meczu sympatycy „biało-niebieskich” chcieli mu powiedzieć co o nim myślą, ten jednak jak szczur, pierwszy ucieka do szatni i kamufluje się w niej aż do odjazdu ze stadionu kibiców naszego klubu. Po przyjeździe do Olsztyna fani Stomilu czekają na autobus z zawodnikami, przy okazji tworząc transparent w kierunku Piceluka, treści jednak nie będziemy cytowali. Był jednak naprawdę z jajem, co podkreślał rysunek znajdujący się na jego końcu.

Zawodnik oczywiście nie wrócił z drużyną do Olsztyna, został u starych znajomych w Grudziądzu. Po rozmowie z przedstawicielami zawodników, dyrektorem sportowym sprawa miała się szybko się wyjaśnić. Zawodnik przyznał się do winy, wyrażał nawet żal, chciał przeprosić kibiców, ale jednak to wszystko okazało się… sztuczne i kłamliwe. Do tej pory nie spotkał się z sympatykami naszego klubu, nie wystosował żadnych przeprosin… Ma nas po prostu w dupie.

Finał tej sprawy wydaje się być jasny i oczywisty… miejmy nadzieję, że dla władz klubu także.”