Sandecja Nowy Sącz – Stomil Olsztyn : Środa, 30 września

Na pierwszy oficjalny wyjazd po pseudopandemicznej przerwie mogliśmy się wybrać w środę do Nowego Sącza (wcześniej wszystkie sektory gości, gdzie grał Stomil Olsztyn, były pozamykane). Termin chujowy i do zrobienia ponad 1200 kilometrów, jednak przyszedł czas na ruszenie w trasę. Na ten kozacki wyjazd w środku tygodnia lecimy furami i busami w 38 osób. Mamy ze sobą jedną flagę Stomilu oraz transparent „Marian trzymaj się”. Kolega powinien być z nami na tym wyjeździe, jednak ktoś postanowił pokrzyżować te plany… Na sektor gości nie wchodzi 2 Stomilowców. Cały mecz w deszczu, doping sporadyczny, piłkarze wygrywają 4-1 i w dobrych humorach wracamy do Olsztyna. Wkrótce kolejne wyprawy! Stomilowcy on tour!

Poniżej relacja z wyjazdu do Nowego Sącza: Szokis/ Stomil Travel

„Ostatni wyjazd na jakim udało nam się być miał miejsce 7 marca 2020 roku, była to druga ligowa kolejka po przerwie zimowej, ze świata już dochodziły wieści że bieżący rok będzie “ciekawy”. No i tym wyjazdem do Nowego Sącza zakończyliśmy nasze ligowe jeżdżenie za Stomilem w sezonie 2019/2020. Potem powchodziły wszelkiego rodzaju zakazy, nakazy itd. które uniemożliwiały nam podróżowanie po Polsce za Dumą Warmii. Dlatego z wielką ulgą przyjęliśmy informację o tym że możemy znowu zapakować się w transport kołowy i ruszyć w świat w poszukiwaniu przygód i wrażeń w drodze na mecze wyjazdowe olsztyńskiego zespołu. Niestety, jak to zwykle bywa, nie wszystko było tak kolorowe jakby być mogło, GKS Tychy nie przyjmował kibiców gości, ŁKS nie posiada sektora gości, Widzew miał jeszcze zamknięty sektor po wydarzeniach po swoim ostatnim meczu w II lidze i tym sposobem trzy eskapady na początku sezonu nam odpadły. W międzyczasie w naszym klubie, wydawałoby się dosyć poukładanym, burdel był na poziomie przypominającym czasy przed pojawieniem się nowego właściciela. Koniec końców, łysy prezes z Suwałk oraz legenda (tfu, była legenda) olsztyńskiego zespołu pożegnali się z klubem w trybie natychmiastowym. Ich miejsce zajął dotychczasowy zawodnik Stomilu, który parę dni wcześniej, na stadionie Widzewa zameldował się na boisku. Grzegorz Lech, bo o nim mowa, zrezygnował z kariery piłkarskiej i zamienił zieloną murawę na gabinet na stadionie przy alei Piłsudskiego 69a. Już na pierwszym meczu po przejęciu sterów przez nowego szefa, na trybunach oraz boisku dało się wyczuć pozytywną energię której ewidentnie brakowało podczas rządów poprzedniego prezesa. Na fali entuzjazmu nasi piłkarze wygrali z Zagłębiem Sosnowiec u siebie. Kolejnym rywalem naszych piłkarzy był dołujący zespół Sandecji. Po takiej przerwie od wyjazdów, najzagorzalszych fanów Stomilu nie trzeba było zbytnio namawiać na tę podróż, mimo że biorąc pod uwagę odległość ponad 1200 km oraz środowy termin, nie był to zbyt atrakcyjny wyjazd. W środę o świcie na miejscu zbiórki zameldowało się 38 osób i tym składem wyruszamy na południe naszego kraju. Trasa mija nam dość sprawnie do momentu kiedy zjeżdżamy z S7, dalej droga nie pozwala już rozwijać takich prędkości, oprócz tego stajemy w korku spowodowanym wypadkiem. Ostatecznie, pod stadion docieramy ze sporym opóźnieniem i na sektorze gości meldujemy się dopiero w przerwie, wywieszamy jedną flagę (Konfederatka) oraz trans dla naszego kolegi (MARIAN TRZYMAJ SIĘ h). Oczywiście jak to prawie zawsze, Nowy Sącz wita nas nieprzyjaźnie i przez cały mecz leje deszcz. Frekwencja na stadionie Sandecji nie powala, młyn niby jest, mają nawet flagę oraz trans dla jednego ze swoich, jednak widać że klub z Nowego Sącza dołuje na każdy poziomie. Jadąc na mecz wiedzieliśmy że kadra która pojechała na to spotkanie jest mocno przetrzebiona i raczej nie nastawialiśmy się na zdecydowaną wygraną Stomilu. Życie jednak pisze różne scenariusze i okazuje się że piłkarze Sandecji wyglądali w tym meczu podobnie jak murawa stadionu w Nowym Sączu. Spotkanie kończy się naszym okazałym zwycięstwem, na tablicy wyników widnieje 1:4, dziękujemy naszym piłkarzom za zaangażowanie, oni nam za doping, przekazując jeszcze koszulkę na licytację i radośni pakujemy się w nasze środki transportu. Na powrocie psy trochę świrują, zatrzymują nas na jednej z wiosek, spisują kierowców oraz resztę uczestników i nasze tempo jazdy zdecydowanie spada. Sytuacja wraca do normy wraz z wyjazdem na S7 i tam już dobrym tempem, z jednym dłuższym postojem wracamy do domu. W domach meldujemy się po 3 rano. Teraz przed nami mecz domowy, naszym przeciwnikiem będzie GKS Bełchatów, mam nadzieję że nikogo nie trzeba specjalnie mobilizować i znowu na naszym stadionie pojawi się komplet publiczności! Obojętnie gdzie grasz (i jest otwarty sektor gości…), tam spodziewaj się na(S)! Szokis/ Stomil Travel”